Podróże bliższe i dalsze: Jerozolima – piechotą przez Europę

Plakat

28 lutego

czwartek 28 lutego 2019 o 18:00

Centrum Kultury i Sztuki

sala Strakacza

ul. Reymonta 33, Skierniewice

Wstęp wolny
podróże

opis wydarzenia

Spotkanie z Darią i Wojciechem Kostykami

Celem wyprawy było dotarcie z Poznania do Jerozolimy. Każdy kilometr piechotą z jedynym wyjątkiem: Syrią, którą ze względu na trudną sytuację i zamknięte granice musieliśmy ominąć, płynąc promem na Cypr. Po czterech miesiącach i 3200 km wędrówki udało nam się zrealizować zamierzenia. Najważniejszy nie był jednak cel, a sama droga; miejsca, których nigdy byśmy nie odwiedzili i ludzie, których nigdy byśmy nie spotkali, korzystając z innego środka transportu.

Santiago de Compostela, Rzym i Jerozolima. Choć tysiące kilometrów dzielą te miasta, łączy je przede wszystkim to, że przez wieki były one dla wyznawców chrześcijaństwa głównymi ośrodkami pielgrzymkowymi. I wprawdzie dziś prawdziwych pielgrzymów rodem z opowieści o Templariuszach można szukać ze świecą, to miejsca te przyciągają coraz więcej wędrowców, rowerzystów i podróżników.

Od wielu lat we dwoje wędrujemy po licznych, pieszych szlakach. Do Santiago udało nam się dotrzeć już dwukrotnie, za każdym razem pokonując ok. 1000 km; następnie przyszła pora na Wieczne Miasto, do którego wyruszyliśmy z odległego o 2100 km Canterbury. I wreszcie, by osiągnąć pełnię naszej pogoni za średniowiecznymi podróżnikami, a zarazem zaspokoić zwariowane marzenie pieszego dotarcia do wszystkich trzech miast, zaczęliśmy planować podróż do Jerozolimy.

Wyruszyliśmy 19 maja 2014 roku z Poznania, każdy ze swojego domu jak nakazuje pielgrzymia tradycja i skierowaliśmy swe kroki na południowy wschód, by móc odkryć to co w Polsce najpiękniejsze. Dolinę Baryczy, Szlak Orlich Gniazd, Kraków i Beskid Niski musieliśmy opuścić po 3 tygodniach marszu, by wstąpić w odwiedziny do naszych południowych sąsiadów – Słowaków. Następnie udaliśmy się z równie krótką wizytę na Węgry. Lecząc tam nasze już poobijane stopy w słynnych wodach termalnych, a także upajając się podczas obowiązkowej wizyty w Tokaju licznymi nalewkami serwowanymi przez spotkanych mieszkańców, przygotowywaliśmy się na niemal miesięczny marsz przez Rumunię.

Kraj ten zauroczył nas przede wszystkim pięknem przyrody, którą podziwialiśmy chociażby w wąwozie Turda, czy podczas wędrówki przez Fogarasze, a także otwartością i serdecznością jego mieszkańców. Udaliśmy się następnie do Bułgarii, która w porównaniu z poprzednim państwem wydawała się pogrążona w medytacjach prowadzonych przez liczne monastyry. Była też dla nas swoistym wyzwaniem, w którym musieliśmy się zmierzyć z obcą nam wcześniej cyrylicą.

Niesamowitych wrażeń dostarczyła nam Turcja. Każde spotkanie z przypadkowym człowiekiem, kultura  łącząca elementy wschodu i zachodu z przeplatającymi się pozostałościami dawnych wieków; wszystko dawało nam siłę do ponad miesięcznej wędrówki przez ten kraj. Po dotarciu do wybrzeża Morza Śródziemnego, z racji trwającego konfliktu na terenie Syrii, byliśmy zmuszeni przerwać nasz marsz na południe na rzecz promu, którym przeprawiliśmy się na Cypr, by stamtąd przedostać się do Izraela i po kilkudniowej wędrówce zobaczyć przed sobą mury Jerozolimy.

Do założonego celu dotarliśmy po czterech miesiącach i 3200km wędrówki przez 8 państw.  Idea pieszej wyprawy pozwoliła nam odkryć to, czego podróżując w inny sposób byśmy nie doświadczyli. Słowo przemierzać nabrało dla nas innego znaczenia. Mogliśmy bowiem własnymi krokami i własnym zmęczeniem zmierzyć odległość dzielącą Poznań od Jerozolimy. Sprawdzić  co w rzeczywistości jest bliskie, a co dalekie. Jak zmienia się krajobraz, ludzie i ich życie na drodze z własnego domu na Bliski Wschód. Jak suma delikatnych, wręcz niezauważalnych w codziennej trasie różnic sprawia, że polskie ulice zamieniają się w gwarny, bliskowschodni bazar.  

Celem naszej wędrówki była również próba zrozumienia kim jest pielgrzym – wędrowiec, a zatem zamiar zdefiniowania tego kim jesteśmy my sami; chęć udzielenia odpowiedzi na pytanie jaką ewolucję przeszło to pojęcie w zbiorowej świadomości różnych społeczeństw i jakie miejsce zajmują w niej pielgrzymi dzisiaj. Pomocnym okazało się tu zbadanie jak  człowieka w drodze postrzegają ludzie różnych kultur i religii. Wędrując bowiem przez katolicką Polskę, prawosławną Rumunię, muzułmańską Turcję i judaistyczny Izrael mogliśmy poczuć na własnej skórze jaki wpływ ma religia nie tylko na jednostki, ale i na cale społeczeństwa.

Piesze przemierzanie kolejnych krajów otworzyło przed nami drzwi wielu domów i nauczyło tego czym jest gościnność , chęć niesienia pomocy i najzwyklejsze zainteresowanie losem drugiego człowieka, gdyż właśnie tego doświadczaliśmy na każdym kroku. Dzięki temu w czasie naszej wędrówki nie byliśmy jedynie biernymi obserwatorami, czy przechodniami, bo na moment stawaliśmy się częścią rodzin i wspólnot, które chciały przyjąć nas do siebie.

Codzienna droga była dla nas również ciężką walką z samym sobą, bo chociaż nie przedzieraliśmy się przez amazońskie dżungle ani nie pokonywaliśmy lodowców, to jednak każdy dzień wymagał od nas sporej siły woli. Wczesna pobudka, trzydzieści lub czterdzieści kilometrów marszu i szukanie odosobnionego miejsca na rozbicie namiotu. Dwa lub trzy tygodnie takiego trybu życia nie byłyby nam straszne, lecz cztery miesiące wymagały od nas sporej determinacji. Musieliśmy pokonać własne słabości, zmęczenie i zniechęcenie, a także pewien rodzaj samotności, bo chociaż wędrowaliśmy we dwoje i nieustannie się w tym wspieraliśmy, to jednak ważnym było dla nas zachowanie tej przestrzeni na bycie samemu, gdyż dostrzegaliśmy w tym dużą wartość pielgrzymiego doświadczenia.

Nauczyliśmy się bardzo wiele o szacunku do mijanych ludzi, krajów i do tego, co daje nam natura, a także o sobie samych. Zrozumieliśmy, że to co najważniejsze jest w nas, a pozostałe rzeczy, które są nam potrzebne, mieszczą się w niewielkich plecakach. I choć wiedzieliśmy to już wcześniej, to utwierdziliśmy się w tym, że w dobie pędzącego świata, liczenia każdej minuty, a także stawiania na to co wygodne i łatwo dostępne, warto nieco zwolnić i tymi pojedynczymi krokami, z przyjemnością dążyć do tego, co na pozór wydaje się dalekie i nieosiągalne.

Tym właśnie dzielimy się z chcącymi wysłuchać naszych opowieści, gdyż jesteśmy pewni, że niezależnie od wyznania, poglądów i doświadczenia w przemierzaniu pieszych szlaków, warto jest wyruszyć w drogę i otworzyć się na wszystko, co może ona zaoferować.